O ślepej furii liberalnych publicystów i postępowaniu lewicy

Uther
7 min readMay 1, 2021

--

Polska polityka to bardzo przykra rzecz do oglądania, gdy jest się lewicowcem. Mass media oferują dwa ujęcia — pro-rządowa propagandę TVP i zbliżonych z nimi tytułów, albo pro-KO narrację TVN-u i środowisk liberalnych. Tak więc nie dziw, że o lewicy u największych nadawców albo słychać źle, albo wcale.

TVP używa określenia “lewicowy” jako obelgi, ale na liberalnych polityków. “Lewactwo znowu szaleje”, “Lewactwo proponuje absurdalne rozwiązania “, i tak ad nauseam. Owszem, czasami w tym ataku oberwie się może posłowi z Razem albo Wiosny, ale to rzadkie przypadki.

TVN ma bardziej skomplikowaną relację z Lewicą — z jednej strony światopoglądem społecznym są im trochę bliscy, z drugiej — większość postulatów gospodarczych dla polskich liberałów to niemożliwy do zaakceptowania komunizm. Dlatego dopóki można przedstawić lewicę jako “część opozycji”, albo przybudówkę do KO, to wszyscy są zadowoleni.

Problem pojawia się, gdy Lewica wychodzi przed szereg i zaczyna prowadzić niezależną politykę od tego, co są w stanie zaakceptować redaktor Lis, pan Sikorski i mecenas Giertych.

Gdy Lewica forsuje temat związków małżeńskich dla par jednopłciowych, zostaje nazywana oderwaną od rzeczywistości. Przecież trzeba pomóc PO pokonać PiS, żeby uratować konstytucję i demokrację, i dopiero wtedy będzie można przejmować się tematami zastępczymi, jakimi najwyraźniej w umysłach liberalnych polityków i ich dziennikarzy są prawa człowieka dla mniejszości.

Gdy Lewica porusza temat prawa do dachu nad głową, wzrostu wydatków na publiczną służbę zdrowia, wzmocnienia ochrony praw pracowników, jest ona zupełnie ignorowana. Jej jedyne miejsce w świadomości dziennikarskiej jest wtedy, gdy poruszy “typowo” lewicowy temat — praw dla LGBT, ochrony środowiska, nieśmiałego odkłamywania historii, i tak dalej. Lewica z merytorycznym programem dla kraju — programem gospodarczym, społecznym, politycznym i nie tylko — nie może istnieć, gdyż wtedy byłaby zbyt poważnym tworem aby móc równocześnie śmiać się z jej jedno-cyfrowego poparcia.

I dlatego ostatnie zagranie lewicy spowodowało taki ogromny wybuch histerii wśród całego komentariatu.

Solidarna Polska z Ziobrą na czele zapowiedziała, że nie będzie popierać Krajowego Planu Odbudowy, gdyż wiązałby on wypłatę funduszy z oceną praworządności kraju, co zdaje się być nie po myśli prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości w postaci Ziobry. Tak więc PiS musiał znaleźć innego partnera do współpracy. Padło na sejmową Lewicę, która w zamian wynegocjowała 6 swoich warunków.

Gdy publiczną wiedzą stało się, że Lewica poprze PiS w przyjęciu Krajowego Planu Odbudowy, świat się zawalił. Dziennikarze liberalni, politycy Koalicji Obywatelskiej, celebryci i komentatorzy prześcigali się w tym, kto podaruje społeczeństw bardziej obelżywy przytyk. Od prostego “Lewica Razem Z PISEM!” po “Pakt Zandberg-Kaczyński” po plecienie jakichś bzdur, jakoby PiS był komunizmem (bo komunizm jest wtedy, kiedy “rozdawnictwo”, ale ten tekst nie jest o liberałach i ich nierozumieniu komunizmu), więc nie dziwota, że przyciąga lewicę! Bolszewizm, Komunizm, Targowica, do wyboru do koloru.

Nagle też skończył się quasi-pozytywny obraz lewicy w mediach bliższych KO. Zaczęto im wypominać “wielkie sumy dla posłów partii Razem, ha, tacy z was socjaliści!” (Bardzo składnie zdementowane tutaj), powróciły bóle że w 2015 gdyby Razem nie poszło same, to nie rozbiłoby lewicy i na pewno PiS nie miałby wtedy władzy, a teraz będzie jeszcze narracja, że tak na prawdę to tylko dzięki wszechpotężnej Lewicy PiS jest w stanie nacjonalizować gazety poprzez przejmowanie Polski Press przez Orlen.

Większość tych śmiesznych zarzutów to zwykłe wyrazy histerii polityków KO i ich “partyjnych” organów medialnych. Bo jest jedna rzecz, której bardzo nie chcą przyznać, a która jest sednem sprawy:

Lewica tak na prawdę nie była PiSowi potrzebna do przepchnięcia KPO. Lewica natomiast kompletnie podeszła tutaj Koalicję Obywatelską z lewej strony i popsuła im plan na robienie sobie kampanii medialnej, przy okazji samej zaliczając dobry PR.

Obecnie, upraszczając procesy prawne, Polska musi ratyfikować unijny plan (Fundusz Odbudowy, FO, Recovery Fund), i dokładnie rozpisać, jak wydawane będą środki z planu. Tym jest właśnie ratyfikowana ustawa, w której PiS potrzebował pomocy Lewicy. Ratyfikacja to przyjęcie do krajowego porządku prawnego jakiejś umowy prawa międzynarodowego — traktatu, dyrektywy unijnej, itp. Ratyfikacja może przebiegać na trzy sposoby:

  1. tzw. Wielka ratyfikacja, ale ona nas nie interesuje w tej kwestii — jest ona uregulowana w art. 90 ust. 1 Konstytucji i dotyczy przekazywania kompetencji organów władzy państwowej w niektórych sprawach organizacji lub organowi międzynarodowemu.
  2. tzw. Duża ratyfikacja, gdy dany akt jest wprowadzany do krajowego porządku prawnego jak ustawa — w parlamencie, przez senat, i na biurko prezydenta do podpisu. Do tego dąży teraz PiS. Opisuje ją art. 89 ust. 1 Konstytucji.
  3. tzw. Mała ratyfikacja — pomija się wymóg zgody sejmu, i dany akt trafia prosto do prezydenta do podpisu. Jest opisana w art. 89 ust. 2 Konstytucji.

Interesują nas punkty 2 i 3 — Duża i Mała ratyfikacja.

Źródło — Jaskiernia J., Prezydent RP, w: Konstytucyjny system władz publicznych, red. P. Chmielnicki, wyd. II, Warszawa 2010., str. 112

Generalnie w prawie przyjmuje się, że gdy jakaś umowa stoi w sprzeczności w ustawą krajową, to:

  • jeżeli była przyjęta w drodze dużej ratyfikacji — wtedy ratyfikowana umowa międzynarodowa i jej zapisy, w przypadku kolizji z polską ustawą, mają nad nią wyższość i to one są stosowane.
  • jeżeli w drodze małej ratyfikacji — wtedy w wypadku kolizji przepisów ustawa krajowa ma wyższość nad umową międzynarodową i stosuje się przepisy polskiej ustawy.

Sprawa jest zatem prosta — PiS nie potrzebował Lewicy do ratyfikacji tego aktu. Natomiast jej pomoc była kluczowa dla wizerunkowo “poprawnego” przyjęcia KPO i, pośrednio, przyczyniła się do ogromnego ośmieszenia opozycji.

Alternatywnie, drogą małej ratyfikacji, PiS trochę naruszyłby procedury i normy, ale umówmy się — nikogo w tym kraju to nie interesuje i doświadczenia przejęcia Trybunału Konstytucyjnego pokazują, że nawet gdyby interesowało, to liberalny komentariat nie potrafiłby tego użyć w taki sposób, aby zainteresować tym szersze masy społeczne.

Gdyby Lewica się nie zgodziła, a Solidarna Polska dalej blokowała, najprawdopodobniejsze byłyby 2 scenariusze — albo mała ratyfikacja, albo “ponadpartyjne porozumienie”, gdzie dobroduszna opozycja wjeżdża i ratuje Polaków, zapewniając im dostęp do środków z Funduszu Odbudowy — Duża ratyfikacja. I zakładając, że KO nie jest prowadzona przez socjopatów chcących doprowadzić kraj do ruiny, najprawdopodobniej w późniejszym terminie “opozycja” (czytaj — KO) przychyliła by się do głosowania za tą umową. Byłoby to wtedy zasługą PO i Zielonych, że środki nie ominą Polski, jak Plan Marshalla w 1948.

Dlatego też moment, w którym Lewica poparła PiS, był takim bolesnym ciosem dla KO — nie dość, że zabrało im to inicjatywę i złapało z przysłowiową ręką w nocniku, to na domiar ukazało ich jak polityków gotowych odebrać PiSowi środki dla Polski, gdyby tylko spowodowałoby to jego porażkę wizerunkową w oczach Polaków.

Takie niechlubne ukazanie KO jest oczywiście niedalekie od prawdy — nie trzeba być politologiem aby oceniając działania Koalicji Obywatelskiej dojść do wniosku, że nie stara się ona reprezentować typowego Polaka. Klasą, którą stara się KO reprezentować, są mieszkańcy większych metropolii, miast i stolic wojewódzkich, ludzie, którzy w mniejszym stopniu skorzystaliby na odbudowie gospodarki i innowacjach, na które Fundusz ma być przeznaczany.

Najlepiej zaś oderwanie liberałów od mas i ich interesów pokazuje niedawne badanie, wskazujące, że histeryzującym liberalnym politykom i publicystom którzy kategorycznie odmawiają przyjęcia KPO i stoją po skrajnej stronie anty-PiSu, sondażowo sprzyja około 2.7% Polaków. Zaś 66.3% Polaków jest za przyjęciem Funduszu, wliczając w to zaś część która domaga się dodatkowo spełnienia warunków opozycji — 86.8% Polaków. Tak więc całą burzę medialną ostatnich dni rozpętali ludzie, którym sprzyja niecałe 3% populacji kraju. Z takim mandatem społecznym “główna partia opozycji” chciałaby zablokować Polsce możliwość skorzystania z środków na odbudowę kraju — porzucając pro-unijną retorykę i na domiar wszystkiego stając w jednym szeregu z Ziobrą i Bosakiem.

Lewica nie wchodzi w koalicję z PiSem i jedynie nieszczerzy propagandziści liberalni próbują tak uprawiać narrację — Lewica jedynie widzi jakie potrzeby targają społeczeństwem i zdaje sobie sprawę z faktu, że zniszczenia wywołane pandemią będą wymagały długiej odbudowy, połączonej z modernizacją tych usług, których niewydolność kryzys unaocznił — np. infrastruktura elektroniczna, której beznadzieja szczególnie dotknęła młodzież i uczniów oraz nauczycieli, którzy musieli gwałtownie przystosować się do zdalnej formy prowadzenia zajęć i nauczania.

Tak więc liberałowie są w szoku — Lewica zadziałała “bez konsultacji” z KO, weszła “w sojusz” z PiSem, i jest teraz współwinna wszystkich nieszczęściom, jakie wyobrażą sobie dziennikarze opcji liberalnej. Tak przynajmniej tłumaczą sobie rzeczywistość oportuniści, którzy najchętniej, kosztem dobra Polaków, szachowaliby Funduszem aby tylko wyjść dobrze w swoich mediach.

Koalicja Obywatelska straciła połowę swojego elektoratu na rzecz faceta który wcześniej był prezenterem w telewizji. To partia ciepłej wody w kranie. Ich najsilniejszą kartą przetargową jest to, że są “największą partią opozycyjną”, jednak ostatnie 6 lat pokazuje, że jest to nie tylko przypadek, ale też wszystko, czym mogą się pochwalić. Zwalają winę za Lewicę za wszystkie nieszczęścia jakie PiS zrzuca na Polskę, “zapominając”, kto reaktywował Młodzież Wszechpolską a teraz jest twarzą anty-PiSu, “zapominając”, kto nie podołał w podciągnięciu Ziobry pod Trybunał Stanu w 2015 roku, “zapominając”, jak oni sami jeszcze wypowiadali się o KPO parę miesięcy temu, “zapominając” jak działa wydawanie Funduszy unijnych i że nie, wszechwładny PiS nie będzie w stanie przekazać całej tej kasy Rydzykowi.

Gdy normalnie lewica dba o sprawy mniejszości seksualnych, prawa kobiet i ochronę zdrowia, to nazywa się ją rozporkową lewicą. Gdy jednak zrobi cokolwiek innego, to od razu zarzuca jej się porzucenie ideałów i zdradę sprawy. Najwygodniejsza lewica dla polskich liberałów to taka, która zajmuje się tylko sprawami obyczajowymi — i niczym więcej.

Dlatego z taką agresywną reakcją spotkała się niezależna od nich akcja Lewicy, która nie tylko przejęła inicjatywę, ale i ośmieszyła liberalnych polityków i ich przestarzałą metodę uprawiania polityki. Powierzchowna pro-unijność Koalicji Obywatelskiej, która kończy się tam, gdzie korzyści z Unii może odnieść znienawidzona przez nich formacja, też zostanie zapamiętana. Polscy liberałowie gotowi byliby poświęcić własnych wyborców, gdyby oznaczało to, że dowalą w ten sposób PiSowi.

Biorąc pod uwagę powyższe, pozwolę sobie zacytować Galopującego Majora,

“Dlatego wszyscy mają już wyjebane na te libkowe pierdolenie.”

Tomasz Lis, Zbigniew Ziobro i Krzysztof Bosak — antyludzka koalicja. Źródło — Jan Śpiewak FB.

--

--

Uther

Beznadziejny marksista który chce uratować świat pierdoląc o martwych dziadach sprzed 100 lat i polityce. Znajdź mnie na twitterze!